niedziela, 26 września 2010

Styl miasta


Stylu miasta na pewno nie definiują pisane przez domorosłych podróżników przewodniki. Właściwie lekko się załamaliśmy, po wczytaniu się w kilkaset stronnicowe dzieło (na życzenie mogę podać nazwisko autora). Wynika z niego, że w Istambule są zabytki…ale jakby zapomniano o tym co definiuje miasto. Dla nas to styl i atmosfera miejsca. Wczoraj był właśnie taki dzień, kiedy zaczęliśmy lepiej czuć to co się dzieje na około nas. Także to jak ludzie dają sobie tutaj radę i co stanowi, że Turcy i nieTurcy przyjeżdżają tutaj z Azji (to tylko 10 minut promem przez Bosfor) i Europy. Pewnie głownie Niemcy i Rosjanie, ale ku naszemu zdziwieniu jest tutaj mnóstwo Hiszpanów i Włochów. Czasami słychać inne języki słowiańskie lub bałkańskie. W sumie niewielu Polaków. Pewnie większość na Riwierze, bo łatwiej dolecieć.
Dl a mnie styl Istambułu to 3 elementy. Ludzie. Jedzenie. Tempo


To co przykuło moją uwagę, to przede wszystkim niesamowita ilość młodych ludzi. Wszędzie wokół nas jest moda na młodość. Tak jakby średnie pokolenie gdzieś się schowało. Pewnie wynika to z tego gdzie jesteśmy i gdzie chodzimy. Faktem jest, że pokolenie Y jest tutaj najbardziej widoczne. Młodość to piękne smukłe Turczynki, ale też Arabki. Większość z nich jednak ma zakryte włosy i ramiona. Spotykają się razem, chodzą na bakhlava razem i na herbatkę też razem. Czasami wydaje mi się, że siedzą w oddzielnych częściach kafejek lub też restauracji. Nawet na zakupy wybierają się wspólnie. Pary, a i owszem są widywane, ale znacznie, znacznie rzadziej. Mężczyźni też jakby nieco odizolowani. Magda stwierdziła, że naród nie jest brzydki, więc jak rozumiem, zgodziła się ze mną, że młode kobiety reprezentują niezwykła urodę. Jeśli chodzi o mężczyzn, to mamy do czynienia z niezwykle interesującymi przypadkami. Jedna grupa to tzw. piękni. Typ urody „wczesny Banderas”, dużo żelu, koszula z długim rękawem tzw. taliowana, guzik rozpięty do połowy klatki piersiowej. Dodatkowo kołnierzyk duży i postawiony. Młody człowiek zazwyczaj ma paczkę papierosów i obowiązkowo komórkę w drugiej ręce, z której korzysta. A korzysta w każdym miejscu. Nawet w toalecie. Taki typ spotyka się wieczorem tylko z kolegami, serdecznie ich całując lub ściskając na przywitanie. Drugi typ to facet w średnim wieku, który nie tylko, że ma lekki brzuszek, ale także, dodatkowo, koniecznie zbyt małą marynarkę. Widać jednak, że jest z życia zadowolony. Bo ma powody. Lepszy samochód i pewnie praca. A to, że samochód (Audi) nie umyty, a buty lekko przybrudzone, powoduje, że jest bliski naszemu stereotypowi o Turkach. Facet w średnim wieku ma ochotę zrobić biznes.



Takich było najwięcej w czasie naszej szybkiej wizycie na Wielkim Bazarze. I mimo tego, że myślałem, że jest to tylko atrakcja turystyczna, okazało się, że jest to miejsce także dla lokalnych. Nie tylko, że względu na ilość towarów dostępnych od 08:00 do 20:00, ale także ze względu na ich różnorodność. Bo to miejsce dla każdego, kto w ciągu 1 godziny chciałby sobie kupić: dywan z jedwabiu, biżuterię ze złota i srebra, antyki, przyprawy, słodycze, mydła i pewnie milion różnych rzeczy. My tylko dostaliśmy nauczkę, że próba kupna czegokolwiek to 8 krotne przebicie! Udało nam się wywinąć z transakcji.
Jedzeniu poświęcę oddzielny wpis, pewnie ktoś napisał już bloga na ten temat. Turkom generalnie się nie spieszy, no chyba, żeby dostarczyć rachunek. To powoduje, że siedząc, idąc, jadąc, płynąc, lecąc, czy po porostu, biegnąc jedząc coś. Tym czymś może być wszystko, o czym wiemy, ale też coś czego do końca nie znamy. Bo oprócz kebabów, w których zauważyłem, że specjalizuje się moja żona, mamy tutaj codziennie festiwal warzyw. Jak zawsze najbardziej fascynują mnie bakłażany pod każda postacią. Tutaj okazuje się, że okrywamy coś co nazywa się saładką z bakłażana. Na razie nie udało nam się dowiedzieć jak jest robiona, ale już 2 razy zostaliśmy zaskoczeni smakiem.

Wczoraj Magda odmówiła jedzenie kokorec. Szczerze mówiąc, nie bardzo wiedziałem dlaczego. Po powrocie do hotelu przeczytaliśmy, że Unia Europejska planuje zakazać sprzedaży tego dania, bo składa się z różnych wnętrzności barana, które w UE raczej uważane są za niejadalne. Nie wiem, czy byłem tak głodny, czy też przyprawy były tak ostre, ale mi akurat smakowało. A ponieważ było już ciemno, nie do końca widziałem składniki. Zafascynowało mnie to w jaki sposób było danie przygotowane i w jakim tempie. McDonalds nie powstydziłby się prędkości obsługi! Dla mnie jedzenie to oczywiście desery! Ale mogę przyznać, że nie wszystkie są słodkie, a smak tworzą podstawowe składniki. Najczęściej orzechy.

Tempo miasta jest imponujące. Niby mieszkańcy się nie śpieszą, ale jak obserwujemy tysiące ludzi przemieszczających się pomiędzy częścią europejska i azjatycką to widać niekończące się tłumy. Te tłumy są właściwie wszędzie. Jak już zabłądzimy gdzieś w mieście, gdzieś gdzie jest zbytnio spokojnie, to wiemy, że jesteśmy w niewłaściwym kwartale. W taki sposób odkryliśmy Taksim. 2 wieczory w tej dzielnicy nie tylko utwierdziły mnie, że lubię to miasto, ale także potwierdziły, że Trójmiasto nie wykorzystuje siły i mocy jaką daje morze! To nie tylko chodzi o to, że są tu setki małych rybnych restauracji serwujących świeżo złowione owoce morza. To nie chodzi także o to, że bulwary nadmorskie i miejsca przy cieśninie są zapełnione dziesiątkami miejsc gdzie mieszkańcy obu części miasta siedzą, debatują, grają, piją i jedzą. To chyba najbardziej chodzi o to, że tutaj ludzie się cieszą i potrafią bawić. Pretekstem do tego nie muszą być koniecznie czyjeś urodziny, wystarczy dobra pogoda i szklaneczka tutejszej herbaty.

Jako turyści oddychamy tym miastem. I dobrze, że mamy szansę poznania stylu. To lubię w podróżach chyba najbardziej. Leniwe dni, kilkanaście miejsc gdzie można coś zjeść, napić się. Czasami zagadać do mieszkańców. Może czasami zwiedzić coś co ktoś inny fatalnie lub w ogóle nie opisał w swoim przewodniku. Jak na przykład wieżę Galata, z której rozpościerał się niesamowity widok na MIASTO. Miasto z własnym stylem.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz